piątek, 28 listopada 2014

Rozdział 2 - Niemoralność

Beth

 Kręci mi się w głowie.
Nie potrafię biec tak szybko, jak Michonne, chociaż się staram.
Ale i tak Eugene biegnie ostatni. On jest zdecydowanie najwolniejszy z nas.
Przystaję.
- Michonne... - sapię. - Zaczekaj.
Kobieta odwraca się do mnie i również staje.
- Ale tylko chwilę.
Na Eugene'a musimy czekać jakieś pół minuty.
Gdy wreszcie nas dogania, ruszamy dalej.
Tym razem powoli. Z większą ostrożnością. Jesteśmy już daleko od obozu, więc teraz musimy uważać na szwędacze w lesie.
Nie mamy pojęcia, gdzie są pozostali. Wiem, że żyją. Muszą. Musieli przecież uciec. Musieli, prawda? Na pewno.
Staram się powstrzymywać łzy.
Wszystko jest okej, wszystko okej. Żyją. Żyją. Żyją. - powtarzam sobie w myślach.
Nikt się nie odzywa.
Cisza jest naprawdę dobijająca. Nienawidzę ciszy. Zawsze zwiastuje coś złego.
Znaczy, lubię kiedy jest cicho, ale nie tak kompletnie. Na przykład, kiedy gdzieś po cichu leci muzyka, wtedy jest dobrze.
A teraz słychać jedynie nasze kroki. Praktycznie w ogóle nie ma wiatru, więc nawet liście nie szeleszczą.
- Dokąd idziemy? - odzywa się Eugene. Uff.
- Przed siebie. - w głosie Michonne nie słychać żadnych emocji.
I znów cisza. Znowu cholerna cisza.
 Zastanawiam się, co mogłabym powiedzieć. 
- Musimy zatrzymać się gdzieś na resztę nocy. I uzupełnić zapasy. - mruczę cicho. To jedyne, co przychodzi mi do głowy.
- Tam coś jest. - stwierdza Michonne wskazując na jakiś punkt przed nami.
Rzeczywiście, widać tam nieduży kształt. Głowy nie dam że to domek, ale wierzę Michonne. Ma dużo lepszy wzrok ode mnie.

 Istotnie. Jest to nieduża chatka. Okna, drzwi są całe. Chyba jest w niezłym stanie.
Wchodzimy do środka.
Zaczynamy przeszukiwać dom. Po dłuższym czasie mamy pewność, że jest bezpiecznie.
Trzymam wartę pierwsza, ponieważ wiem, że za nic nie zasnę.
Siedzę na kanapie i wpatruję się w okno. Po raz kolejny musieliśmy się rozdzielić.
Ale tym razem nikt nie zginął. A przynajmniej nie widziałam, żeby tak się stało.
Myślę o naszym pierwszym rozdzieleniu się. Podczas ucieczki z farmy.
Wszyscy bez problemu się wtedy znaleźliśmy. Oprócz tego, że Jimmy, Patricia i Shane zginęli, wszystko prawie dobrze się skończyło.
Za drugim razem nie poszło tak gładko. Chodzi mi o ucieczkę z więzienia po ataku Gubernatora. Zginął wtedy mój ojciec.
Uciekłam z Darylem, ale potem porwali mnie ci ludzie ze szpitala. Po opowieściach pozostałych wiem, że im również nie szło najlepiej. 
A teraz jest trzeci raz. I nie mam pojęcia, jak się skończy.

 Z zamyślenia wyrywa mnie jakiś trzask za oknem. W jednym momencie unoszę pistolet. Obudzić Michonne i Eugene'a? A może to tylko jakieś zwierzę?
Podchodzę do okna. Trzęsę się z przerażenia.
Chowam się za ścianą i ostrożnie wyglądam. Nie dostrzegam nic podejrzanego. Nie tracę jednak czujności.
Tego nauczył mnie Daryl podczas naszej wspólnej ucieczki. Jakkolwiek bezpiecznie nie będę się czuć, muszę być czujna.
Stoję przy ścianie. Minuta zmienia się w wieczność. Ciężko dyszę.
I nagle słyszę kolejny trzask.
Cicho podchodzę do śpiącej Michonne.
- Michonne. - szepczę i lekko klepię ją w ramię. - Michonne.
Kobieta budzi się i patrzy na mnie z niepokojem.
- O co chodzi, Beth? - wstaje.
- Ja.. nie chciałam cię niepokoić, ale mam wrażenie, że ktoś tu jest. Znaczy, na dworze. Słyszałam jakieś trzaski. Może to tylko zwierzęta, ale nie chciałam ryzykować...
- Jasne. Rozumiem. - wyciąga katanę i również podchodzi do okna.
Stoję za nią. Ona patrzy za okno przez dłuższą chwilę.
- Nic nie widzę. - stwierdza w końcu.
- Może to rzeczywiście było jakieś zwierzę.
- Może. Ale nie jest powiedziane. Połóż się. Teraz ja będę trzymać wartę.
Nie chcę jej mówić, że wcale nie chce mi się spać. Posłusznie kładę się na kanapie.
Jest niewygodnie. Staram się znaleźć jak najlepszą pozycję, ale nic z tego. Leżę na plecach i patrzę w sufit.

 Już prawie śpię, kiedy słyszę kolejny trzask. Tym razem dużo głośniejszy.
Zarówno Michonne, jak i ja wręcz podbiegamy do okna.
I zauważamy trzy postacie, które patrzą wprost na nas.
Wyciągam pistolet. Celuję w nich.
Nie wiem dlaczego. Po prostu wszyscy tak do tej pory robili i... Sama nie wiem. Naprawdę.
Ku mojemu zdziwieniu, unoszą ręce do góry.
- Nie strzelajcie! - krzyczy jeden z nich.
To mężczyzna. Ma przyjazny, miły głos. Pieprzyć to. Gubernator też miał.
- Co robimy, Michonne? - pytam cicho.
- Nie wiem. Może powinnyśmy z nimi pogadać.
- Serio? Ale... okej. Jak uważasz.
Nie jestem pewna czy to bezpieczne. Ale ufam Michonne. Wierzę, że to dobra decyzja.
Wychodzimy na zewnątrz.
Teraz widzę całą trójkę dokładnie.
Dwie kobiety i jeden mężczyzna.
 Mężczyzna jest wysoki, ma krótkie blond włosy i loki. Jego oczy są niebieskie, a raczej błękitne, naprawdę ładne. Wygląda całkiem przyjaźnie.
Jedna z kobiet, niższa, ma czarne włosy spięte w kucyk. Sprawia wrażenie dość nieśmiałej.
Druga, również o czarnych włosach, jest wysoka i wygląda na silną. Typowa twardzielka.
Są do siebie podobne. Może są siostrami.
- Jestem Mike. - oznajmia mężczyzna. - To są Claire i Megan. Claire to ta wyższa. Nie mamy złych zamiarów. Potrzebujemy tylko prowiantu. I się zmywamy.
Spoglądam na Michonne. Mierzy uważnie wzrokiem nieznajomych.
- Ile szwędaczy zabiliście? - odzywa się.
- Proszę?
- Ile... zombie. Ile zombie zabiliście?
- Sam nie wiem. Myślę, że dużo.
- Ilu ludzi zabiliście?
- Co...? Żadnego! Nie zabijaliśmy ludzi!
- Dlaczego?
Zapada milczenie.
Po chwili Mike odzywa się niepewnym głosem:
- Czemu mieliśmy zabijać ludzi? Przecież to przestępstwo.
- Poważnie? - prycha Michonne. - Uważasz, że w tych czasach cokolwiek jest przestępstwem?
- Po prostu to niemoralne. Morderstwo...
- Zabiliście kogoś czy nie?
- Uch, na litość boską, oczywiście, że nie!
Kątem oka spoglądam na Claire i Megan. Claire stoi spokojnie, wydaje się, że w pełni zgadza się z Mike'm. Ale Megan... nie wiem. Jest w niej coś, co każe mi sądzić, że coś ukrywa.
- Możecie u nas zostać na noc. - oznajmia Michonne. - Chodźcie.


------------------------
Rozdział znów troszkę krótki, ale musicie mi to wybaczyć. Jak się już wkręcę to obiecuję, że będą dłuższe.
Pozdrawiam!
Sophie.

5 komentarzy:

  1. "To mężczyzna. Ma przyjazny, miły głos. Pieprzyć to. Gubernator też miał."
    rozwaliłaś mnie. kocham cię, kocham twój styl pisania, i tematykę bloga.
    jedno wielkie: KOCHAM. XD

    pozdrawiam 8)
    *JesteTrisogloselem z aska*
    http://doyoulikedemons.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo *.*
    Twój styl pisania jest tak oryginalny i tak się to super czyta, że wow! Kompletnie nie zwracam uwagi na to czy krótkie czy długie. Te krótkie i treściwe wypowiedzi, sprawiają, że po prostu mam przed oczami całą akcje i nie muszę zagłębiać się w żadne szczegóły. Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział. Trzymaj się i weny życzę. Pozdrawiam, Natalia G.
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  3. Co? Już? Koniec? Oh... szkoda.
    Wybacz, ze dopiero dziś komentuję. Ale co do notki. Świetna, tylko szkoda, ze krótka, bo czyta się bardzo szybko. To plus, duuuży plus ;)
    Chyba skuszę się obejrzeć serial, jeśli jest tak dobry, jak to co Ty piszesz ;)

    Pozdrawiam, A Pietrova ( ► Danielle )

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć.
    Chciałam Cię przerosić, że nie wstawiłam oceny do Twojego rozdziału. Brakowało mi ostatnio czasu na zwykłe zrelaksowanie się i pisanie. Nie masz mi tego za złe? Obiecałam Ci rady w kwestii pisania, dotrzymam danej obietnicy. Nie musisz się tego obawiać. Wiec proszę Cię już na sam początek - nie wysyłaj mi linków do rozdziałów. Aktualizacja Twojego opowiadania pojawia mi się w obserwowanych blogach. Bezsensu wysłać mi takie wiadomości i robić spam. Zawsze będę widziała o nowych rozdziałach. Ja nic nie przeoczę. Może... Zaczynajmy! :)
    Robisz już postępy. Nie dajesz pojedynczych liter na końcu zdania. Brawo.
    Zauważyłam, że wiele zadań można połączyć w jeden opis. Proponowałbym mniej akapitów, a rozbudowane opisy.
    Proponowałabym zastosować wcięcie akapitowe. Dobrze to wygląda.
    Mam takie wrażenie, że tekst wygląda jak wiersz. Troszeczkę nie pasuje mi to. Wiem, że pisarze takie teksty tworzą. Potraktuj to jako moją drobną uwagę. Nie musisz się do niej stosować.
    Odniosę się teraz do komentarza Natalii G. - jak krótkie wypowiedzi i mało szczegółowe, mają się znajdować w prawdziwej książce? Co? Jak wyobrażasz sobie opowieść bez szczegółów, która jest zwarta w nostalgiach głównych bohaterów? Bez których opowiadanie nie dałoby nam tyle prawdziwych emocji? Gdzie tutaj PRAWDZIWE wyobrażanie sobie krajobrazów i sytuacji? Nie widzę w tym opowiadaniu tego (wiem, że jeszcze się to zmieni). Chuj mnie strzela, kiedy czytam takie komentarze. Nerwicy można dostać. Ludzie w XXI wieku coraz bardziej idą na łatwiznę. Teraz to wiem. Moje serduszko pękło.
    Mam wrażenie, ze boisz się rozpisać. Musisz to w sobie uwolnić. Daj się ponieść.
    "...Żyją. Żyją. Żyją. - powtarzam sobie w myślach." - nie powinnaś dawać kropki po "żyją". Tak się nie robi, ale zależy to od interpretowanego zdania. Gdy zdanie jest pytające lub z wykrzyknikiem, używa się danych znaków. Natomiast, gdy wciela się wzmianka od narratora, typu "...- powiedział Dawid do Adama." Zakończa się tą wypowiedź kropką. Mam nadzieje, że dobrze to wytłumaczyłam.
    Jasna ciasna, jestem za szczegółowa. Przepraszam. Musiałam o tym wspomnieć.
    Podsumowanie: Proponowałbym czytać duuuużo książek. Dzięki nim dodaje się "tego" powera. Wyłapiesz pewne rzeczy i zaczniesz je stosować.
    Pozdrawia,
    Gall Anonim

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdzial nie moge sie doczekac nastepnego

    OdpowiedzUsuń